Komu pomagamy?Jak powstał sekretariat?Jakie mamy zadania?Biuletyn formacyjny

 


Deprecated: Function eregi() is deprecated in /home/klient.dhosting.pl/ocd/szkaplerz.pl/public_html/aktualnosci/news/show.php on line 2

Konferencja na październik
Włodzimierz Tochmański OCD

MOJE MIEJSCE W KOŚCIELE

W naszych comiesięcznych brackich spotkaniach, rozważaniach staramy się pogłębić pewne różne aspekty naszej duchowości, naszego życia, tego wszystkiego, czym żyje Kościół, bieżących spraw, Magisterium Kościoła, historii Zakonu, czy Bractwa. Miesiąc październik jest miesiącem bardzo karmelitańskim i terezjańskim. Wspominamy dwie święte Teresy. Pierwsza Wielka Teresa od Jezusa z Awili, fundatorka Karmelu Terzjańskiego, wspominana jest 15 października, a wcześniej 1 października wspominamy nazwaną małą, ale będącą również wielkim doktorem Kościoła, karmelitankę bosą, św. Teresę od Dzieciątka Jezus z Lisieux.
W 1997 r. było przyznanie tytułu doktora Kościoła św. Teresie od Dzieciątka Jezus. Wielokrotnie czytaliśmy „Dzieje duszy”, różne pozycje książkowe, opracowania, były sympozja, przez całą Polskę przeszła fala wypowiedzi o fascynacji do nowo odkrytej Teresy, była peregrynacja jej relikwii w 2005 r.
Chciałbym z wami podzielić się tematem, który znamy i którym jakoś żyjemy, na który św. Teresa od Dzieciątka Jezus chce nas uwrażliwić. I aktualnym zarazem z racji rozpoczynającego się programu duszpasterskiego Kościoła o Kościele. Chodzi o miejsce w Kościele. Nie chodzi o to miejsce numerowane w niektórych parafiach, nie o takie miejsce chodzi, ani o takie stojące gdzieś z boku kościoła, czy z tyłu, ale chodzi o miejsce w Mistycznym Ciele Chrystusa.
Każda karmelitanka, każdy karmelita, czy zakonnik, czy osoba świecka, każdy członek Bractwa Szkaplerznego czy Rodziny Szkaplerznej, ma swoje szczególne miejsce w Kościele. To odkryła św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Pamiętamy jej ważne słowa „W sercu Kościoła, mej matki, będę miłością”. Ona chce się z nami podzielić tym powołaniem eklezjalnym: „Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to serce płonie miłością, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło Miłości, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, Męczennicy nie chcieliby przelewać krwi swojej... Zrozumiałam, że miłość zamyka w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i wszystkie miejsca...jedynym słowem - Jest Wieczna!... Zatem uniesiona szałem radości, zawołałam: Teresa zrozumiała istotę Kościoła i odnalazła powołanie w powołaniu. W tym momencie zauważamy, że forma działalności apostolskiej schodzi na drugi plan. Teresa przyjęła formę realizacji powołania misyjnego pokrytą z formą własnego zakonu, a to odkrycie tak opisała: „Jedyne, o co prosi, to Miłość... Potrafi już tylko to jedno: kochać ciebie, Jezu... Olśniewające czyny są mu zakazane, nie może głosić Ewangelii, przelewać krwi... ale czy to ważne? W jego miejsce pracują bracia, a ono, dziecko, stoi przy tronie Króla i Królowej i kocha za swych braci, którzy walczą... Lecz w jaki sposób okaże swą miłość, skoro miłość dowodzi się w czynach? Otóż będzie rzucać kwiaty, nasyci tron królewski zapachami, będzie śpiewać srebrnym głosem pieśń Miłości...”.
Kiedyś pytałem kogoś ze Świeckiego Zakonu o jego powołanie karmelitańskie, to wychodziło ono gdzieś na samym końcu, bo są jeszcze inne wspólnoty, inne grupy, jeszcze jakieś inne sprawy do załatwienia, owszem sprawy rodzinne na pierwszym miejscu, ale powołanie karmelitańskie jest taką cechą szczególną, że odróżnia osoby, które są w Karmelu od innych osób, które nie są w Karmelu. Człowiek, który jest w Karmelu odróżnia się od innych, przez samo patrzenie na niego, widać, że to z krwi i kości karmelita (karmelitanka), który umie się modlić, umie przetwarzać ten świat widzialny w swoim sercu i przetwarza go na dobro, dobro w odniesieniu do Boga. Przez modlitwę. I na dobro w odniesieniu do bliźnich poprzez pracę rąk ludzkich, czy trud cierpienia złączony z Chrystusem. A jaka jest analogicznie świadomość korzystania z ducha Karmelu, udziału w dobrach duchowych Zakonu, życia jego wielkich świętych przez członków Bractwa, czy noszących szkaplerz Karmelu?
Teresa od Dzieciątka Jezus nazwała to swoje powołanie solą ziemi. Jezus mówi „Wy jesteście solą ziemi, światłem świata”. Choć to dotyczy wszystkich chrześcijan, każdy chrześcijanin ma być solą ziemi i może przypiec komuś nawet tak jak sól piecze. Jak się włoży do rany, to boli. Macie być solą ziemi, ta ziemia potrzebuje waszej soli. „Jakże piękne jest powołanie to, które czuwa, aby sól przeznaczona dla dusz nie utraciła swego smaku, a takie jest powołanie Karmelu”, pisze w manuskrypcie „A” św. Teresa. Oczywiście myślała tutaj ona o soli, jaką są kapłani dla dusz, modlitwa za kapłanów, modlitwa za to, aby ta sól była solą to jest w duchu św. Teresy Wielkiej. A matka Teresa powiedziała, że jedynym powołaniem karmelitanek jest modlitwa za kapłanów, praca na rzecz Kościoła, na rzecz kapłanów. Terenia zapisała zaś takie słowa „Karmelitanka wspiera misjonarza głównie modlitwą i wyrzeczeniem, ponieważ gorliwość karmelitanki winna rozpalić cały świat, żywię nadzieję, że z łaską dobrego Boga mogę modlić się za wszystkich pozostałych misjonarzy, nie wyłączając zwykłych księży, których misja jest czasem równie trudna, co misja apostołów głoszących Słowo Boże niewiernym. Chcę być córką Kościoła, jak święta nasza Matka Teresa i modlić się w intencjach Ojca Świętego, wiedząc, że obejmują one wszechświat, taki jest główny cel mego życia. Hiszpańska reformatorka Karmelu wypowiadała słowa „chcę być córką Kościoła” w momencie rozdarcia Kościoła, w momencie reformacji. Jestem córką Kościoła – z tą świadomością umiera nasza matka Teresa, ale w tym samym duchu żyje św. Terenia, która mówi: w sercu Kościoła mej Matki będę miłością, odkrywa to serce, odkrywa, że Kościół to nie zimna instytucja, ale Dom Boży, to Bóg obecny, który darzy swym sercem, swą miłością. Odniosła te słowa do siebie.
Św. Terenia za św. Janem od Krzyża pisze, że „niepozorny akt, o którym nikt nie wie, a który zaczyniony został z miłości jest często wartościowszy od wspaniałych dzieł, to nie skala, ani pozorna świętość czynów się liczy, to wyłącznie miłość, którą się w nie wkłada, nikt nie powie, że nie potrafi ofiarować tych małych rzeczy Bogu, gdyż są one w zasięgu każdego”. My myślimy, że ci nasi święci, błogosławieni to są jacyś tacy wielcy, którzy uczynili coś wielkiego, a tymczasem oni zwykłe drobiazgi dnia codziennego uczynili z wielką miłością, okazali się świadkami wiary w drobnym.
W wieku lat 14 zaczęła płonąć żarliwością apostoła i pisze w Rękopisie A: „Jezus uczynił ze mnie rybaka dusz, odczuwam silne pragnienie, aby pracować dla nawrócenia grzeszników, pragnienie, które nigdy dotąd nie było we mnie tak żywe, jednym słowem poczułam, że w moje serce wstępuje miłość, potrzeba zapomnienia o sobie, aby sprawiać radość i odtąd jestem szczęśliwa”. I to dziwne zdarzenie, które, się zdarzyło, kiedy patrzyła na obraz Jezusa. „Pewnej niedzieli, kiedy patrzyłam na obraz Pana na Krzyżu uderzyła mnie krew spływająca z jednej z Jego boskich dłoni, zasmuciłam się bardzo na myśl, że ta krew spada na ziemię i nikt się nie kwapi, by Ją przyjąć, postanowiłam, że w duchu będę stać u stóp krzyża i przyjmować tę boską rosę ze świadomością, że trzeba później rozlać Ją na dusze grzeszników, słyszałam też nieustannie krzyk Jezusa na Krzyżu „Pragnę” to słowo rozpaliło we mnie nieznany i gwałtowny żar. Chciałam dać pić mojemu Ukochanemu i sama czułam, że trawi mnie pragnienie dusz”.
Oto św. Teresa w wieku lat 14 z takimi pragnieniem, młoda dziewczyna pragnie apostołować, pragnie odkryć swoje miejsce w Kościele, dlatego kochać Jezusa dla niej znaczyło kochać Jego Mistyczne Ciało. Musimy utożsamić sobie Chrystus – Kościół. Często niektórzy mówią Chrystus – tak, Kościół – nie. Wtedy jest rozdźwięk, to nie jest miłość. To nie jest wiara. Jezu kocham Cię, kocham Kościół.
Gorliwość karmelitanki winna rozpalić cały świat. Chcę być córką Kościoła. Słowa św. m. Teresy, doktora Kościoła. Zresztą Ona nie potrafi niczego zatrzymać dla siebie, wszystko jest dla innych. Gdybym była bogata, to nie potrafiłabym spojrzeć na głodnego i nie podzielić się od razu, tym, co mam. Podobnie w miarę jak zdobywam skarby duchowe, a wyczuwam, że w tej samej chwili innym grozi zatrata, grozi piekło, oddaję im wszystko, co posiadam i jak do tej pory nie znalazłam chwili, by sobie powiedzieć teraz popracuję dla siebie.
Znany jest symbol „pustych rąk” nic nie zostawiać dla siebie, uciułane łaski, a to się pomodliłam za tego, za tamtego, a to pomogłam tamtemu i takie myśli i pragnienia pozytywne, ileż to człowiek w życiu dobrego zrobił. Z pustymi rękami trzeba będzie stanąć przed Bogiem, trzeba będzie nie zaskarbić dla siebie jakichś pochwał, jakichś uciułanych łask, czegoś, co, się dobrego zrobiło, bo przecież może być taka sytuacja, jak to jest w Ewangelii św. Mateusza „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym, w więzieniu”. Ci zbawieni pytają się, bo nie czynili tego na pokaz, uczynili to, poszli dalej i zapomnieli o tym, nie pamiętali o tym. Po prostu zrobili to, pomogli jak miłosierny samarytanin i poszli dalej, w życie. My tymczasem chcemy pamiętać sobie takie drobiazgi, a to dałam tamtemu, a to pomogłam temu, a to pomodliłam się za tego. Z żadnymi pełnymi rękoma nie staniemy przed Bogiem. Z pustymi jedynie – jak św. Teresa każe to czynić. To jest duchowość Karmelu, ogołocenie także w przywiązaniu do dobroci, do dobrych rzeczy, to jest trudna szkoła, ale to jest szkołą św. Teresy, tej małej drogi, prostoty dziecka. Wszystko oddać, nawet to, co się zrobiło, dostało, co jest prezentem od innych, co jest jakimś wspomnieniem piękna. Dać innym jest to łaska, którą można ofiarować za innych. Ona pragnie, słyszymy to w jej ustach, sprawiać, aby Go kochano: jedyną rzeczą, której pragnę, byś dla mnie poprosił, to bym mogła kochać Jezusa i sprawić, aby Go kochano, tak jak tylko to jest możliwe. Wiesz, karmelitanka, która nie byłaby apostołem rozminęłaby się ze swoim powołaniem i przestałaby być córką cudownej św. Teresy, która pragnęła ofiarować swe życie po tysiąckroć, by jedną ocalić duszę.
Ten element apostolski jest ważny, kiedy szukamy swego miejsca w Kościele. Także moje miejsce musi być również oddane Bogu, zawierzeniem całej swojej pracy, czy to będzie praca zwykła, czy na emeryturze, na rencie, jakiekolwiek miejsce w Kościele. Jest to oddanie Bogu, by nie mieć do tego przywiązania, by nie mieć czegoś, co będzie potem takim błędnym rozwiązaniem, zniewoleniem: a zarazem trzeba pamiętać, by ofiarować to na rzecz innych. Tyle w życiu nas spotyka dobrego i złego i wszystko może być ofiarowane na intencję drugiego człowieka. I cierpienia i radości i smutek i ból. Wszystko możemy ofiarować, właśnie todo i nada, o których to mówiła św. Teresa i św. Jan od Krzyża wszystko i nic, całkowitość to całkowite zaangażowanie, to jest w duchu św. Eliasza, ta gorliwość eliańska, to wchodzenie w twierdzę wewnętrzną, bo to jest dzieło kobiety, odkrywanie swego wnętrza, swej twierdzy, swych mieszkań duchowych jak i wychodzenie na szczyty szczególnie dla mężczyzny, który jest żyjącym bardziej czymś zewnętrznie.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus mówi w duchu eliańskim o tym całkowitym oddaniu, te puste ręce. Moje miejsce w Kościele nie jest przez to, że zaskarbię sobie jakieś łaski, a tyle różańców, a tyle brewiarza, a tego coś tam jeszcze i jestem zadowolona i jeśli nie oddała tych swoich rzeczy, zdobytych na modlitwie na rzecz innych ludzi, nie jest to miejsce karmelitanki, to jest egoistka. Karmelitanka oddaje i te modlitwy i te trudy na rzecz innych, cały czas ma puste ręce, bo wszystko oddała Bogu, bo jej czyny idą przed nią. Karmelitanka nigdy sama nie wchodzi do nieba, za nią idą rzesze ludzi, za których się modliła, za których ofiarowała te drobiazgi. My wzywamy do wielkich rzeczy, choć czynionych na sposób i na miarę swoich możliwości i byśmy choć raz tak uczynili jak święci męczennicy, czy inni święci, choćby ci wspomniani z Karmelu. Żyjmy dla ubogich, bądźmy apostołami, ratujmy zwłaszcza dusze kapłanów. One winny być przeźroczystsze od kryształów, niestety jak wielu kapłanów jest nie dość świętymi. Módlmy się za nich, ofiarujmy cierpienie, a w dniu ostatnim Jezus będzie nam za to wdzięczny. Przyprowadzimy do Niego dusze, czy słyszysz Celino to wołanie mojego serca, trzeba byśmy zdobyły wielu kapłanów, którzy by potrafili kochać Jezusa, którzy by dotykali Go równie delikatnie jak Maryja dotykała Jego kołyski. Mam Ci do powiedzenia wciąż to samo „Módlmy się za kapłanów”.
To wołanie św. Teresy powinno być dla nas żywe, jesteśmy wręcz spadkobiercami, dziedzicami Jej ducha. To tak, jak Eliasz przekazał płaszcz Eliaszowi i się rozpoczęło przekazywanie tego płaszcza karmelitańskiego w następne pokolenia. Tak każdy, kto składa przyrzeczenie w Karmelu, śluby swoje, wchodzi w to dziedzictwo, czyli bierze ten płaszcz, ten szkaplerz, ten ciężar charyzmatu, ale bierze również moc Ducha Świętego, wsparcie świętych i świadectwo świętych Karmelu. Odnaleźć swoje miejsce w Kościele, tzn. utożsamić się ze swoim powołaniem karmelitańskim. Z powołaniem Karmelu Terezjańskiego, z misją apostolską tego Karmelu, a misja jest wyrażona w dziele św. Teresy, św. Jana od Krzyża, św. Teresy od Dzieciątka Jezus i w roli Bractwa, która jest taka, a nie inna, wyrażona w normach prawnych.
Ona, kiedy modliła się za innych, za seminarzystów, za kleryków, nazywała ich duchowymi braćmi. My w Karmelu, także w Bractwie, mamy takie tradycje modlitwy za innych. Jest to normalna sprawa. Nieraz wyjmuje się tę karteczkę, ale czy rzeczywiście ten człowiek jest dla mnie wtedy duchowym bratem, siostrą. Czy ja się modlę, ofiaruję tak jak św. Teresa, kiedy nie mogła się modlić, to chodziła wokół swojego łóżka? Chodziła wielce cierpiąca, ofiarowała każdy krok w intencji misjonarza, stała się patronką misji, choć wiemy, że nigdy nie opuściła klauzury. Bo tak ważna była ta jej modlitwa złączona z cierpieniem. Pracujmy zatem wspólnie, by zbawiać innych.
„Ja sama niewiele mogę zdziałać, a ściślej mówiąc nic, gdybym była sama, lecz pokrzepia mnie to, że u Twojego boku, pisze do ks. Rolanda, mogę się do czegoś przydać, gdyż samo z siebie nie ma wartości, bo gdy umieszcza się je obok jednostki wówczas obraca się w potęgę, byle tylko stanęło po właściwej stronie, po, a nie przed. Na tym miejscu postawił mnie Jezus i żywię nadzieję, że zostanę na nim, zawsze towarzysząc Ci z daleka poprzez modlitwę i ofiarę”.
Wiemy, że Teresa jest przekonana o swej wartości życia, zbawczej wartości życia, życia oddanego modlitwie, wypełnionego drobnymi wyrzeczeniami. Tymi płatkami rzucanymi nieustannie, dlatego, ponieważ ona wierzy, że źródłem zbawienia jest jedyny Bóg. Kocham Kościół, moją Matkę. Święta nie tylko deklaruje swoją miłość do Kościoła Chrystusowego w płomiennych słowach: „Jezu mój! kocham Cię, kocham Kościół, moją Matkę, pamiętam, że «najmniejsze poruszenie czystej miłości jest mu bardziej pożyteczne niż wszystkie inne dzieła razem wzięte»”, ale podejmuje konkretne dzieła apostolskie polegające na ufnej modlitwie i ofiarowywaniu różnych, nawet drobnych umartwień.
W ostatnich latach życia przejawem jej miłości do Kościoła była ofiara cierpienia i całego życia: „Tak daleko mi do doskonałości, że moje biedne modlitwy są na pewno niewiele warte”. To pisze św. Terenia od Dzieciątka Jezus. Lecz istnieją żebracy, którzy w skutek usilnego błagania otrzymują to, czego pragną, będą więc postępować jak oni i dobry Bóg nie będzie w stanie mnie odesłać z pustymi rękoma. Czuję mocno, że dobry Bóg jest zbyt dobry, aby wydzielać jednemu to, drugiemu tamto. Jest tak bogaty, że obdarza mnie bez miary wszystkim, o co go proszę. Ona jest przekonana o swojej małej wartości modlitwy. Ona: tak daleko mi do doskonałości, a cóż mamy powiedzieć my dzisiaj, my, którzy wpatrujemy się w nią, doktora Kościoła, wielką świętą na trzecie tysiąclecie. Na trzecie tysiąclecie, bo drugie tysiąclecie nie było w stanie wykorzystywać jej nauki, jej mocy.
My naprawdę weszliśmy w trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa z wielką mocą, ale również wobec zła, które też potężnieje, choć nie powinniśmy obawiać się tego zła, a kroczyć po tym złu możemy tylko uzbrojeni w moc słowa Bożego. Jak pisze św. Paweł „obuwszy nogi”, to bardzo piękny tekst z listu, który pokazuje nam, jak powinno być utkane to nasze życie.
Obyśmy odnaleźli swoje miejsce w Kościele i umieli apostołować w świecie mocą miłości.


Pytania do dzielenia się:
1. Jak żyjesz duchem Karmelu, jaki masz udział w dobrach duchowych Zakonu, życiu jego wielkich świętych?
2. Jak rozumiesz słowa „w sercu Kościoła, mej matki, będę miłością ?
3. Apostolski wymiar mojego miejsca w Kościele. Co można uczynić, by był piękniejszy ?


[skomentuj] [wróć do newsów]



Powered by PsNews

 
szkaplerz
Aby otrzymywać materiały formacyjne i informacje
o nowościach na naszej stronie
wpisz swój adres mailowy.

 

 

góra strony
  Dokument bez tytułu

 

 
 

Strona Rodziny Szkaplerznej Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych