szkaplerz
rodzina szkaplerzna
szkaplerz
 


Dokument bez tytułu

24. Szkaplerz na wojnie (1914-1918)

(Z opowiadań kapłana)

I.

Było to na samym początku wojny europejskiej; do zakrystii Ojców Karmelitów Bosych w Licu całe tysiące żołnierzy przychodziło prosząc o przyjęcie do Szkaplerza św. Siostry Karmelitanki Bose dzień i noc szyły szkaplerze i nastarczyć ich nie mogły.

Pewnego razu przychodzą do mnie dwaj żołnierze i nieśmiało zapytują: "Czy my możemy być przyjęci do Szkaplerza?" - "Dlaczego nie!" - odpowiadam. "Bo my jesteśmy  p r o t e s t a n t a m i". Nie wiedziałem sam co zrobić, ale po chwili pomyślałem sobie, to przecież nie sakrament, a ono biedacy idąc na front, idą na śmierć - i przyjąłem ich do Szkaplerza św.

W tydzień czy w dwa tygodnie później byłem na Węgrzech i tu przysłano mi wycinek z gazety, z którego dowiedziałem się, że jednego z tych dwóch żołnierzy przywieziono rannego do szpitala w Lincu. Doktor przy operacji własnoręcznie wyjął kulę, która owinięta w brązowy kawałeczek sukna utkwiła w okolicy serca, a więc cudownie zatrzymał ją S z k a p l e r z i uchronił odzianego nim od niechybnej śmierci.

Drugi zaś dostał się ranny do szpitala w Wiedniu i przeszedł z protestantyzmu na łono Kościoła katolickiego. "Niech uwielbione będzie miłosierdzie Marii, Matki Boskiej Szkaplerznej".

II.

Byłem w czasie wojny na Węgrzech w Raab (Györ), przyjmowałem do Szkaplerza św. kilkudziesięciu żołnierzy Polaków z pułku przemyskiego, który jako "Landwehr" stał od kilku tygodni w Györ i maił niebawem wyruszyć na front pod Baligród  w Karpatach na prawdziwą rzeź. Przemawiając do żołnierzy, wspomniałem im, jakiego to cudu doznali dwaj żołnierze protestanci (wyżej wspomniani), którzy Szkaplerz św. przywdziali.

Było to dnia 23- go grudnia o 8 godz. Rano; między przystępującymi do przyjęcia Szkaplerza, robi się nagle jakiś szmer, Nawe t słychać słowa protestu coraz głośniejsze: " Tu jest jeden Żyd- żołnierz między nami". "Gdzie on?" - pytam i w tej chwili widzę przed sobą trzęsącego się żydka. Klęcząc ręce składa i prosi o przyjęcie do Szkaplerza.

Tego samego dnia o godz. 6.30 wieczorem ktoś do mnie dzwoni; otwieram drzwi i widzę przed sobą dwóch oficerów i tego "żydka", którego bliżej nie znałem. Wiedziałem tylko, ze pochodzi z jakiejś wioski spod Sącza, ze jest rolnikiem i ma żonę i dzieci. "Proszę księdza, ten żydek, co rano został przyjęty do Szkaplerza, prosi o  c h r z e s t".  "Dobrze, odrzekłem ucieszony, ale przez 6 tygodni musi przychodzić do mnie na naukę katechizmu". "Proszę księdza, na to nie ma czasu, bo my jutro wyruszamy na front - a to pewna śmierć".

Zaprosiłem ich tedy do siebie i do 10.30 wieczorem, wykładałem Izraelicie cały Testament Stary i Nowy. Na drugi dzień odbył się uroczyście chrzest, córka pułkownika była chrzestną matką, ojcem chrzestnym kuzyn pułkownika. Ponieważ odjazd na front został odłożony do drugiego dnia, pewien Węgier restaurator urządził "wieczerzę wigilijną" dla żołnierzy Polaków. Neofita siedział zaraz przy pułkowniku.

Następnego dnia wyruszyli na straszliwy front. Prawie wszyscy żołnierze padli, tylko ex- żyd nawrócony i przyjęty do Szkaplerza powrócił ranny. Widziałem go w Györ, później w Tyrolu, potem we Wiedniu i w Stryrii, później straciłem go z oczu.

"O jakże niezgłębione jest serce Marii, przez Szkaplerz prowadzące do - Serca Jezusowego".

Cieszyn, 1929                                                    X. Prof. Szałkowski

 
szkaplerz
Aby otrzymywać materiały formacyjne i informacje
o nowościach na naszej stronie
wpisz swój adres mailowy.

 

 

 
góra strony
  Dokument bez tytułu

 

 
 

Strona Rodziny Szkaplerznej Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych