szkaplerz
rodzina szkaplerzna
szkaplerz
 


Dokument bez tytułu

16. Szkaplerz w hydroplanie

Szkaplerz i hydroplan (samolot wodny) - na pierwszy rzut oka dwa te wyrazy wydać się mogą źle dobranym i niejednego zadziwi, ze z najnowszym wynalazkiem 20 stulecia zestawiamy prastary, dla wielu może i "przedawniony" Szkaplerz.

Zważywszy jednak wielkie niebezpieczeństwo, na jakie hydroplan, pomimo wszystkich technicznych udoskonaleń i pomimo umiejętnej zręczności nim kierujących, jest narażony - a wspomniawszy z drugiej strony, że Szkaplerz, według obietnicy  Marii Najświętszej, najpewniejszą "obroną jest w niebezpieczeństwach", jasno pojmiemy, jak trafnie te słowa sobie odpowiadają. Na dowód słuszności naszego twierdzenia, przytoczymy tu zdarzenie, opisane przez Wielebnego O. Karmelo, karmelitę bosego, w kalendarzu zakonnym z 1925 roku.

Wspomniany Ojciec, rezydujący w Tucson (Arizona), wybrał się w drogę do Los Angelos (Kalifornia), ażeby w tamtejszej bibliotece odszukać pewne manuskrypty, odnoszące się do wyprawy karmelitów 16-go wieku do Kalifornii. Misjonarze Najsłodszego Serca Marii, u których gościł, ułatwili mu wycieczkę autem, aby mógł zwiedzić przy tym wybrzeże Oceanu Spokojnego oraz i port "San Pedro". O jakich 40 kilometrów oddalona od wybrzeża, wśród modrych fal Oceanu Spokojnego, leży maleńka, lecz nad wyraz malownicza wysepka, zwana "Santa Catalina" (Św. Katarzyna), licząca zaledwie 45 kilometrów długości, a 18 szerokości. Urocza ta wyspa jest celem licznych wycieczek, toteż  łączą ją z lądem najróżnorodniejsze środki komunikacyjne, a nawet nie brak jej wytkniętej linii dla hydroplanów, dzięki czemu, w przeciągu 20 minut z San Pedro na jej wybrzeże dostać się można.

W godzinie popołudniowej staliśmy właśnie nad brzegiem morza tuż przy lotnisku stacji hydroplanowej. Mało się wprawdzie zgłaszało ochotników, pragnących doświadczyć tego nowego sposobu przeprawy; może mniej ze względu na koszta, ile raczej z lęku i niedowierzania, wobec podróży powietrznej. Gdyśmy tak stali, zbliżyła się do nas grupa osób. Była to starsza pani, jej córka, młody mężczyzna i jego siostra, znajomi towarzyszących mi Ojców. Po wzajemnym przywitaniu, oświadczyli nam, że właśnie wybierają się z wycieczką hydroplanem na Wyspę św. Katarzyny. Wprawdzie matka, osoba poważna, należąca od lat kilku do Bractwa Szkaplerznego, przy kościele Misjonarzy w Los Angelos i gorliwa czcicielka Najświętszej Panny z Góry Karmelu, nie zamierzała brać udziału w tej wyprawie. Nie chciała jednak pozbawiać swej córki tak niezwykłej przyjemności, wiec , nie broniąc jej tego, poleciła tylko, by w razie niebezpieczeństwa oddała się  opiece Matki Bożej, pomnąc, że nosi na sobie Jej Szkaplerz św. Napomnienie to wywołało ironiczny uśmiech na młodego człowieka, a szydercze jego spojrzenie zwrócone ku siostrze, zdradzało, że niewiele się liczy z Bogiem i Najświętszą Panną. Siostra jednak widocznie nie podzielała przekonań swego brata, bo natychmiast sięgnęła ręką ku szyi, by się przekonać, czy istotnie ma  na sobie Sukienkę Marii i paluszkami swymi, bogato w pierścienie ozdobionymi, starannie pod ubraniem swój Szkaplerz św. poprawiała. Po serdecznym uścisku matki z córką, troje młodych wsiadło do hydroplanu; matka tymczasem pozostała na wybrzeżu i czytaniem gazety oczekiwanie ich powrotu skrócić się starała. My zaś, pożegnawszy się z nią, podążyliśmy autem z powrotem do miasta, śledząc jeszcze  czas jakiś wysoko nad naszymi głowami wznoszący się hydroplan.

I oto dnia następnego dowiadujemy się o smutnym losie naszego samolotu. Podane wiadomości świadczyły, że dobiegając do wyspy, nieszczęsnym trafem spadł do morza - choć, Bogu dzięki, nikt z pasażerów tego wypadku życiem nie przypłacił!...

Przed wyjazdem z Los Angelos udałem się raz jeszcze do kościoła, by podróż moją powierzyć opiece Boskiego Zbawcy i Matki Jego Najświętszej. Po drodze zatrzymuje mię pewna pani, która wydawała mi się znajoma. I rzeczywiście! Była to matka tej panienki, którą onegdaj widzieliśmy w porcie San Pedro, wsiadającą w towarzystwie  swej przyjaciółki i barta do hydroplanu. "Słyszał już Ojciec, - zagaduje ona - o cudzie Najśw. Panny, dzięki któremu córka mi ocalała?! Hydroplan rozbił się wpadłszy do morza. Wprawdzie wszyscy z życiem wyszli, ale wiele osób pokaleczonych, niektórzy nawet bardzo ciężko ranni. Przyszłam tu dzisiaj, by podziękować Najświętszej Pannie z Góry Karmelu za cudowną Jej opiekę nad moją córką i jej przyjaciółką; obie nie odniosły prawie żadnego skaleczenia. Matce Boskiej Szkaplerznej zawdzięczam uratowanie mego dziecka!" Zapytałem się tedy, jaki los spotkał młodzieńca, uczestniczącego w wyprawie. "O, ten ciężko poraniony" - odpowiedziała. - Odłamek ze skrzydła machiny uderzył go mocno w pierś i w szyję, leży ciężko chory w szpitalu. Będzie to dla niego zbawienna nauka, gdyż zaniedbał się chłopiec w swych obowiązkach religijnych. Niechże Matka Najświętsza z Góry Karmelu zlituje się nad nim i przebaczy mu, aby wraz z zdrowiem ciała odzyskał i zdrowie biednej swej duszy.

 
szkaplerz
Aby otrzymywać materiały formacyjne i informacje
o nowościach na naszej stronie
wpisz swój adres mailowy.

 

 

 
góra strony
  Dokument bez tytułu

 

 
 

Strona Rodziny Szkaplerznej Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych