15. Najświętsza Panna Szkaplerzna dotrzymuje obietnicy
Zmarła niedawno we Francji "siostrzyczka Biedaków" pisze o sobie:
"Po śmierci ojca przeniosłam się wraz z moją matką staruszką do Paryża gdzie żyłyśmy bez troski, z dobrze prosperującej szwalni, którą fachowo i pilnie prowadziłam. Niestety przewlekła i ciężka choroba ukochanej matki, kazała mi zamknąć szwalnię, by się najdroższej, chorej na raka oddać zupełnie. Po dwóch latach męczarni umarła, a ja zostałam zupełnie samotna i bez żadnych środków do życia, bo ostatniego grosza wyzbyłam się na ubogi pogrzeb. Gdy zgasło słońce mojej miłości, zagasła i wiara; rozpacz ogarnęła duszę.
Pewnej nocy listopadowej w koszu żelaznym rozżarzyłam węgle i szczelnie zamknąwszy okna i drzwi, ułożyłam się obok kosza, oczekując śmierci z zaczadzenia.
Była piąta rano gdy z woli Miłosiernej Opatrzności przyszła mnie odwiedzić przejeżdżająca dawna przyjaciółka. Rozpytywała o mnie sąsiadki, a nie zdoławszy się dokołatać do mego mieszkania , w przeczuciu nieszczęścia, wyważyła drzwi, aby znaleźć mnie martwą. Z woli Miłosiernej Opatrzności wszedł właśnie do domu dr Récamier, od wczesnego ranka odwiedzający swych chorych. Usłyszawszy wzywanie lekarza, pospieszył do mego pokoju i . stwierdził śmierć. I znowu nie z przypadku, a z woli Miłosiernej Opatrzności zobaczył przy lekarskim badaniu Szkaplerz karmelitański na moich piersiach. Niezachwianą kierowany ufnością, zawołał:
- Nie - ona z pewnością nie umarł. Przecież ma Szkaplerz. Nie umiera w grzechu śmiertelnym samobójstwa , kto Matki Najśw. suknią jest okryty.
Mimo to akcja ratunkowa żadnego nie dawała skutku, choć mądry lekarz , wierny katolik i gorący czciciel Marii Panny, z całym oddaniem wszystko możliwe stosował. Umarła.
Dr Récamier nie dawał za wygraną.
- Przynieście kilka wiązek rózeg - będziemy smagać ciało. Ona żyje z pewnością , bo Matka Najświętsza jest wierna obietnicy swojej.
Minęła godzina cierpliwych uderzeń i ciągłego badania pulsu trupa.
Wreszcie rozjaśniła się twarz lekarza. - Łkając, wołał : wraca życie. - Nie zawiodła nas Królowa Karmelu. - Nie umiera w grzechu śmiertelnym, nie może być skazany na potępienie, kto święty Szkaplerz nosi.
Tak - wróciło życie, a dobre kobiety, co ratowały wbrew wszelkiej nadziei, wzruszone wiarą świątobliwego Pana Récamier i miłosierdziem Pani z Góry Karmelu, dopomogły grzesznicy nowe zacząć życie. Odzyskałam zupełnie zdrowie i siły. Opłakałam winy moje, Boga i ludzi o przebaczenie błagając i wstąpiłam do zakonu. Tak wiec zbawienie wieczne winna jestem Szkaplerzowi Matki Najświętszej z Góry Karmelu".