o. Szczepan T. Praśkiewicz, OCD Prowincjał Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych
Homilia wygłoszona podczas Szkaplerznej Mszy św. telewizyjnej, transmitowanej przez Telewizję Kraków, z Sanktuarium Miłosierdzia Bożego z Łagiewnik, 27 lipca 2001 r.
"I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie" (J 19,27)
Umiłowani w Chrystusie Siostry i Bracia, zgromadzeni w tutejszym kościele przy relikwiach św. Fautyny Kowalskiej, a także uczestniczący w tej Eucharystii dzięki przekazowi telewizyjnemu, zwłaszcza chorzy, cierpiący i dotknięci kataklizmem powodzi!
Przed ponad miesiącem, 20 czerwca br., na Ukrainie, gdzie pojechałem by wziąć udział w papieskim pielgrzymowaniu i w Eucharystii Ojca Świętego Jana Pawła II sprawowanej na kijowskim aerodromie "Czajka" przed obliczem Matki Bożej Szkaplerznej w Jej obrazie z berdyczowskiego, karmelitańskiego sanktuarium, odebrałem tragiczny telefon podsekretarza Kurii Prowincjalnej, o. Jerzego Nawojowskiego: w wypadku drogowym pod Elblągiem - mówił mi on drżącym głosem - zginęły dwie karmelitanki bose z klasztoru w Gdyni-Orłowie, udające się na spotkanie z Ekonomem Konferencji Episkopatu Polski, zorganizowane dla ekonomek zakonów żeńskich w Polsce. Czołowe zderzenie na szczycie wzniesienia. Na miejscu zginęła jedna z nich - s. Maria i kierowca - pan Piotr, a godzinę później zmarła w szpitalu druga mniszka - s. Stanisława, trzecia śmiertelna ofiara wypadku. Z drugiego samochodu, dwoje młodych ludzi: chłopak (niestety pod wpływem alkoholu) i dziewczyna - przeżyli. Pijany młodzieniec wyprzedzał z dużą prędkością podczas wjeżdżania na wzniesienie. Na szczycie, gdy zobaczył nadjeżdżający samochód z naprzeciwka, nie było już czasu na jakikolwiek manewr kierownicą... A przed podjazdem na wzniesienie stał znak drogowy zabraniający
wyprzedzania w tym miejscu. Młodzieniec nie dostosował się do niego, zlekceważył go. Zlekceważył znak! Dlaczego? Tego nie wiemy!
Siostry i Bracia. Nasza ziemska rzeczywistość pełna jest różnorakich znaków i symboli. Mogą one przekazywać pewną informację, jak ten znak o zakazie wyprzedzania - informował o tym, że możemy niespodziewanie przed nami zobaczyć nadjeżdżający z naprzeciwka samochód i dlatego musimy zostawić wolną część jezdni. Są też inne znaki, które mogą dotykać nas na poziomie uczyć, jak np. flaga narodowa, na widok której budzą się w nas uczucia patriotyczne, lub uśmiech, który jest wyrazem przyjaźni; podana dłoń, będąca wyrazem zgody czy kwiat ofiarowany kobiecie, odbierany jako znak miłości...
Znak, to pewna rzeczywistość wskazująca nam na inną, niewidzialną głębszą i nieuchwytną zmysłami rzeczywistość, i to zarówno na płaszczyźnie materialnej, jak i nadprzyrodzonej, religijnej. Bo rzeczywistość religijna też pełna jest znaków i symboli. Zresztą sam Bóg od zarania dziejów objawiał się człowiekowi posługując się znakami, jak chociażby znakiem obłoku i ognia, które wskazywały na obecność Bożą podczas wędrówki Narodu wybranego przez pustynię; znakiem tęczy, który po zakończeniu potopu był wyrazem przymierza z ludem, znakiem gwiazdy, która prowadziła do Betlejem Mędrców ze Wschodu.
Do podobnych znaków, najdrożsi, należą krzyżyki czy medaliki noszone przez nas na piersiach. Jednym z takich znaków, bardzo rozpowszechnionym w Kościele i noszonym przez samego Ojca Świętego, jest Szkaplerz karmelitański, którego 750-lecie obchodzimy właśnie w tym roku. Gdyby ktoś z was nie wiedział jak on wygląda, pragnę wyjaśnić, że Szkaplerz składa się z dwóch kawałków materiału koloru brązowego lub brunatnego, połączonych dwoma tasiemkami, i nakładany jest on przez głowę, tak, aby jedna jego część opadała na nasze plecy, a druga by pokrywała naszą pierś. Oznacza to, że Matka Boża okrywając nas Szkaplerzem, przyjmuje nas pod płaszcz swej opieki, ale oznacza to także, że my nasze trudy, nasze cierpienia, krzyże naszego codziennego życia, które dźwigamy na naszych plecach, winniśmy łączyć z cierpieniami Maryi i Jej Syna, Jezusa Chrystusa, dla zbawienia świata, co wy, kochani chorzy, wiecie najlepiej. Więcej, część Szkaplerza opadająca na naszą pierś, w której bije nasze serce, przypomina nam, że powinno ono bić w rytmie bicia Niepokalanego Serca Maryi i pałać miłością Boga i bliźnich.
Korzystając więc z okazji pięknego Jubileuszu daru Szkaplerza, i przypomniawszy sobie jego wygląd, zastanówmy się wspólnie nad znaczeniem tego szczególnego znaku matczynej opieki.
Szkaplerz, jak każdy ze znaków i symboli, dlatego, że jest czymś żywym, potrzebuje ciągłej odnowy, inaczej może on obumrzeć. Obumrzeć tzn. utracić kontakt z doświadczeniem początków, co w przypadku Szkaplerza, było odczuciem opieki Maryi nad Karmelitami i potęgi Jej wstawiennictwa dla naszego zbawienia. Jednak ta relacja z Maryją - co przypomniał nam Ojciec Święty w swoim tegorocznym jubileuszowym Przesłaniu Szkaplerznym (nr 5) - jest obustronna: my otrzymujemy od Niej opiekę, ale jesteśmy zobowiązani do naśladowania Jej w drodze do Jej Syna Jezusa Chrystusa. Jesteśmy zobowiązani do przyjęcia Jej, tak jak to uczynił pod krzyżem umiłowany uczeń - / od tej godziny [...] wziął Ją do siebie - przypomniała nam dzisiejsza Ewangelia (J 19,27). Uczeń wziął do siebie Maryję. I tak stała się Ona dla niego wzorem wierności Jezusowi, bo sama była Mu przecież najwierniejszą: szła z Nim od betlejemskiej groty aż po szczyt Golgoty. Ta Jej postawa stała się postawą ucznia i winna stać się także postawą każdego, kto nosi Szkaplerz. Przyjmując Maryję do siebie, szybko osiągniemy cel naszego chrześcijańskiego życia, tzn. będziemy żyli życiem Jezusa. A na tym opiera się żywotność i ciągła aktualność znaku Szkaplerza.
Tak Najdrożsi! Właśnie ten element szkaplerznej duchowości podkreślił nam szczególnie Ojciec Święty w swoim, wspomnianym już Przesłaniu Szkaplerznym. Dla noszących Szkaplerz
- mówi Papież - nabożeństwo do Matki Najświętszej nie może ograniczać się tylko do modlitw i hołdów składanych Jej w pewnych okolicznościach, ale powinno stanowić , to jest stałe ukierunkowanie ich chrześcijańskiego postępowania (...), co wyraża dar, jaki na krzyżu Jezus uczynił Janowi, a przez niego nam wszystkim, ze swej Matki" (nr 5).
To słowa Ojca Świętego, który przypomina nam, że Szkaplerz, jeśli jest tak rozumiany, staje się znakiem przymierza z Maryją (nr 5), i że jest on znakiem, który ciągle żyje i odradza się, pomimo nieraz niewłaściwego pojmowania go. Wielu bowiem myśli, że wystarczy założyć go na szyję, a już będzie się mieć zagwarantowane zbawienie. Tym sposobem czynią oni Szkaplerz tylko talizmanem, amuletem, a nie jest to właściwe jego traktowanie. Inni znów w swej codzienności życia przechodzą obok, nie zauważając - a właściwie ignorując - ten, i co gorsza, także inne znaki, którymi obdarza nas Bóg i Matka Najświętsza. To postawa wspomnianego wcześniej młodego kierowcy, który nie dostosował się do znaku drogowego, co okazało się tragiczne w skutkach.
Z okazji wspaniałego Jubileuszu Szkaplerza, odnówmy nasz stosunek do wszystkich znaków i symboli chrześcijańskich. Bo każdy znak i symbol chrześcijański posiada głęboką wymowę i wszystkie one mają jedyny cel, prowadzić nas do Boga. A znak Szkaplerza przypomina nam, że mamy "wziąć do siebie Maryję", tak jak uczynił umiłowany uczeń. Weźmy Ją zatem do siebie, naśladujmy przykład Jej życia i wnośmy Jezusa w życie świata, tak jak wniosła Go w życie ludzkości Ona sama. Wnośmy w życie świata orędzie Jego Miłosierdzia, którego świat tak bardzo potrzebuje, co przypomniała nam św. Siostra Faustyna, przy której relikwiach sprawujemy tę Eucharystię.
A Szkaplerz, znak naszej przynależności do Maryi, Matki Miłosierdzia i znak Jej nad nami opieki, który ustawicznie pozostaje na naszych barkach, niech nam ciągle o tym przypomina. Amen!