o. Szczepan T. Praśkiewicz, OCD Prowincjał Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych
Homilia wygłoszona na zakończenie Nowenny Szkaplerznej .w
w klasztorze karmelitów bosych w Czernej, 15 lipca 2001 r.
"Idź, i ty czyń podobnie" (Łk 10,37) Czcigodny Bracie Jubilacie,
Drodzy Solenizanci: Ojcze Włodzimierzu i Siostro Bonawenturo,
Drodzy Współbracia i Siostry w Karmelu, Siostry i Bracia w Chrystusie,
Nasza ziemska rzeczywistość pełna jest różnorakich znaków i symboli. Mogą one przekazywać pewną informację lub dotykać nas na poziomie uczuć, jak np. flaga narodowa, na widok której budzą się w nas uczucia patriotyczne, lub uśmiech, który jest wyrazem przyjaźni, podana dłoń, będąca wyrazem zgody, lub kwiat ofiarowany kobiecie, odbierany jako znak miłości...
W 1942 r. pewien znak, szczególny znak uratował życie biednemu żydowskiemu młodzieńcowi, Oswaldowi Rufeisenowi, późniejszemu naszemu znanemu Współbratu - śp. o. Danielowi od Najśw. Serca Pana Jezusa, którego autobiografia, pod wymownym tytułem Połknąłem haczyk Królowej Karmelu ukazała się niedawno i cieszy się dużym zainteresowaniem. A było to tak: tenże biedny, liczący wtenczas 20 lat Oswald Rufeisen, zdradzony wobec Gestapo za ratowanie wiosek żydowskich na Białorusi przed pacyfikacją, ukrył się w stodole u Sióstr Zmartwychwstanek w Mirze.
(Dziś - wspominam to tylko na marginesie - tak dużo mówi się i pisze się o jednej tylko stodole, w której byli Żydzi, i mówi się, że Polacy ich zamordowali. A dlaczego milczy się o wielu innych stodołach, w których Polacy, nawet z narażeniem własnego życia Żydów ratowali? Wspomniał te inne stodoły kilka dni temu - to też wymowny znak - nie kto inny, ale ambasador Izraela w Polsce! A nie wspomniał ich ten, kto winien bronić interesów narodowych, skoro pełni najwyższy urząd w państwie... Jedną z takich stodół była właśnie owa stodoła w Mirze).
Siostry nie pozwoliły jednak, aby stodoła pozostawała długotrwałym mieszkaniem dla ukrywającego się Oswalda; zaprosiły go pod dach swojego domu, graniczącego z siedzibą samej Gestapo, i by nie dać możliwości dla jakichkolwiek podejrzeń, oblokły go nawet w swój zakonny habit! Oblokły w habit żydowskiego młodzieńca, aby uratować jego życie. Dlaczego to uczyniły? Bo otrzymały znak! Pisze o nim o. Daniel, jakkolwiek bardzo skrótowo, w swej autobiografii (zdaje się na str. 121). Osobiście opowiadał mi to nieco szerzej. Mianowicie, jak sam mi to mówił, Siostry obawiały się nieproporcjonalnych represji ze strony Niemców w razie wykrycia przez nich faktu ukrywania Oswalda w domu zakonnym. I chciały zapytać proboszcza o radę co czynić. Gdy jednak poszły na sumę do kościoła usłyszały perykopę ewangeliczną o miłosiernym samarytaninie, tę samą którą słyszeliśmy przed chwilą, tę samą, chyba jedną z najpiękniejszych stronic Ewangelii, której tekst rozbrzmiewa dziś we wszystkich kościołach świata. I był to dla nich znak! Ten szczególny znak, który sprawił, że zaniechały zaplanowanego spotkania z proboszczem, bo urzeczone przykładem dobrego samarytanina i Jezusowymi słowami "idź, i ty czyń podobnie" (Łk 10,37), odczytały je właśnie jako znak, i tak jak samarytanin podał rękę człowiekowi wpadłemu w ręce zbójców, tak one podały rękę Oswaldowi, który wkrótce odkrył Chrystusa, przyjął chrzest, a potem i kapłaństwo w Zakonie Karmelitańskim, stając się swoją osobą znakiem sprzeciwu wobec sceptyków, znakiem Bożego miłosierdzia, znakiem pośrednictwa Maryi Dziewicy w życiu Kościoła i w życiu poszczególnych osób; znakiem pośrednictwa Tej, której haczyk połknął jak ryba haczyk wędki, i nigdy go nie wypuścił: "połknąłem haczyk Królowej Karmelu".
Siostry i Bracia! Znak, to pewna rzeczywistość wskazująca nam na inną, niewidzialną, głębszą i nieuchwytną zmysłami rzeczywistość, i to zarówno na płaszczyźnie materialnej jak i nadprzyrodzonej, religijnej. Bo rzeczywistość religijna też pełna jest znaków i symboli. Zresztą sam Bóg od zarania dziejów objawiał się człowiekowi posługując się znakami, jak chociażby znakiem obłoku i ognia, które wskazywały na Jego obecność podczas wędrówki Narodu wybranego przez pustynię; znakiem tęczy, który po zakończeniu potopu był wyrazem przymierza z ludem, znakiem gwiazdy, która prowadziła do Betlejem Mędrców ze Wschodu.
Do podobnych znaków należą krzyżyki i różnego rodzaju medaliki noszone przez nas na piersiach. Jednym z takich znaków, bardzo rozpowszechnionym w Kościele i noszonym przez samego Ojca Świętego, jest Szkaplerz karmelitański. Chyba nikomu z Was zgromadzonych tutaj, Siostry i Bracia, nie muszę tłumaczyć jak on wygląda, jakie są jego początki. Jednak wypada mi o nim mówić z dwóch powodów: ta Eucharystia jest uwieńczeniem nowenny szkaplerznej w tutejszym sanktuarium i jest także wigilijną Eucharystią jutrzejszego odpustu szkaplerznego, który przygotuje nas do centralnych, ogólnopolskich uroczystości dziękczynnych za dar Szkaplerza, jakie odbędą się w najbliższą sobotę; uroczystości, w których pod przewodnictwem Episkopatu będziemy dziękować za ten dar Maryi, ten znak Jej opieki, w 750-lecie jego otrzymania.
Szkaplerz, jak każdy ze znaków i symboli, dlatego, że jest czymś żywym, potrzebuje ciągłej odnowy, inaczej może on obumrzeć. Obumrzeć tzn. utracić kontakt z doświadczeniem początków, co w przypadku Szkaplerza, było odczuciem opieki Maryi nad Karmelitami i potęgi Jej wstawiennictwa dla naszego zbawienia. Jednak ta relacja z Maryją - co przypomniał nam Ojciec Święty w swoim tegorocznym jubileuszowym Przesłaniu Szkaplerznym - jest obustronna: my otrzymujemy od Niej opiekę, ale jesteśmy zobowiązani do naśladowania Jej w drodze do Jej Syna Jezusa Chrystusa. Dla noszących Szkaplerz - mówi Papież - "nabożeństwo do Matki Najświętszej nie może ograniczać się tylko do modlitw i hołdów składanych Jej przy określonych okazjach, ale powinno (...) nadawać stały kierunek chrześcijańskiemu postępowaniu" (nr 5).
Mamy więc, jako czciciele Matki Bożej Szkaplerznej, nadawać stały maryjny kierunek naszej chrześcijańskiej egzystencji; mamy niejako w naszym życiu odtwarzać postawy Maryi: Jej rozmiłowanie się w Bożym słowie, Jej uległość wobec Bożej woli, Jej altruistyczną służbę drugim. Jeśli tak uczynimy - a znak Szkaplerza, który przyjęliśmy ustawicznie nam o tym przypomina - powinniśmy być wierni duchowemu testamentowi Maryi, który stanowią Jej słowa wypowiedziane w Kanie Galilejskiej: "zróbcie wszystko cokolwiek On, mój Syn, wam powie" (J 2,5); słowa, które otrzymują niejako pieczęć, potwierdzenie samego Boga Ojca, który podczas Teofanii na Górze Tabor, gdy pozwala Jezusowi, swemu Synowi doświadczyć swego bóstwa, daje też słyszeć swój głos Stwórcy: "To jest Syn mój umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie"(Mt 17,5).
Siostry i Bracia: słuchajmy więc Jezusa, czyńmy to, co On nam nakazuje. Przypomina nam o tym Szkaplerz, ten niepozorny kawałek materiału, znak i symbol, który nie może zatracić swej pierwotnej wymowy i znaczenia.
A Jezus stawia nam dziś przed oczy najważniejsze przykazanie, przykazanie miłości, przedstawione wyraziście w opowieści o dobrym samarytaninie. Czyż nie podejmiemy jego przykładu? "Idź, i ty czyń podobnie" (Łk 10,37) - powiedział Jezus uczonemu w Prawie; czyń tak, jak uczynił ów samarytanin.
Siostro i Bracie, "idź, i ty też czyń podobnie". Zobowiązuje cię do tego także Szkpalerz, który nosisz na twych barkach! Czyń tak, jak uczynił ów samarytanin, czyń tak, jak uczyniły Siostry Zmartwychwstanki z Miru, które uratowały Oswalda Rufeisena, czyń tak, jak przez 50 lat swojego zakonnego życia w Karmelu, za które dziękuje dziś Bogu, czynił - o czym dobrze wiedzą współbracia tego konwentu - br. Bernardyn Berka, nasz dostojny jubilat, za którego modlimy się podczas tej Eucharystii. Więcej, on czynił to bez rozgłosu, w cichości i skrytości, w cierpieniu i pracowitości, których owocem jest m.in. muzeum nazwane jego imieniem - Muzeum br. Bernardyna, w którym zgromadził wiele pamiątek świadczących o jego przywiązaniu do Zakonu, w którym Maryja, przed 50. laty okryła go znakiem Szkaplerza, tj. znakiem swej opieki, i w którym mógł realizować swoje altruistyczne i służebne powołanie.
Siostry i Bracia! Nie lekceważmy nigdy znaków, jakimi Bóg posługuje się dla naszego zbawienia. Nie lekceważmy żadnego ze znaków materialnych, a tym bardziej znaków nadprzyrodzonych, jak nie zlekceważyły znaku, przykładu samarytanina Siostry Zmartwychwstanki z Miru. Nie lekceważmy znaku Szkaplerza, tj. znaku naszej przynależności do Maryi. Przyodziani tym znakiem, i świadomi faktu, że wzywa nas on do prowadzenia autentycznego życia chrześcijańskiego, idźmy przez życie i czyńmy podobnie jak stawiony nam dziś przed oczy ewangeliczny samarytanin.
Siostro i Bracie, kimkolwiek jesteś: jubilacie Bernardynie, solenizancie Włodzimierzu, solenizantko Bonawenturo! Siostro i Bracie: Stanisławo Józefo, Katarzyno, Janie, Mikołaju, Wojciechu! Siostro i Bracie, mieszkańcu Czernej i pielgrzymie: idź, i ty czyń podobnie! (Łk 10,37). Idź, bądź dla innych znakiem, że Jezus żyje i zbawia świat. Amen.
Podczas tej Eucharystii świętowano także 50-lecie profesji br. Bernardyna Berki i była też ona imieninową Mszą św. o. Włodzimierza Tochmańskiego oraz s. Bonawentury Pacholak K. Dz. J.