szkaplerz
rodzina szkaplerzna
szkaplerz
 


Dokument bez tytułu

Czerna,16 lipca 2003

o. Jan Nowacki OP

Homilia wygłoszona podczas sumy odpustowej w klasztorze karmelitów bosych w Czernej, r.

"Szkaplerz noś i na różańcu proś" - takie jest zawołanie, takie jest hasło tegorocznych uroczystości szkaplerznych. Można to trochę rozwinąć w kilku zdaniach i powiedzieć: niech ci szkaplerz przypomina o wszechpotężnej, czułej, troskliwej opiece Maryi, a ty Ją nieustannie poznawaj, wpatruj się w Nią, kochaj Ją właśnie przez różaniec, kontemplując tajemnice różańcowe.

Kochani, nim zacznę mówić o różańcu, chciałbym przywołać nam wszystkim wspaniałą scenę z Ewangelii, kiedy to Pan Jezus wczesnym świtem odwiedził swoich uczniów łowiących ryby na jeziorze. Wiemy, że gdy Go zobaczyli, początkowo się przestraszyli, zaczęli krzyczeć, myśląc, że to zjawa. A Jezus zawołał: "To Ja jestem, nie bójcie się". I wtedy Piotr, ten porywczy Piotr, powiedział: "Panie, jeśli to Ty jesteś, to każ mi iść do siebie po wodzie". A Jezus rzekł: "Chodź". I ciekawe, widzimy wszyscy tę barwną scenę: Piotr wyszedł i zaczął iść. Kiedy patrzył umie w oczy Chrystusa jak dziecko, nie myślał po ludzku, to szedł, szedł po wodzie, co jest niemożliwe. Tak, szedł po wodzie. Dopiero kiedy może owiał go zimny wiatr czy opryskała woda, zaczął myśleć bardziej trzeźwo: co ja robię, co się dzieje? Zaczął jakby skupiać się na sobie, a nie na swoim Mistrzu. I wtedy, jak wiemy, zaczął tonąć. "Panie, ratuj" - zawołał... Jezus zapytał: "Czemuś zwątpił, małej wiary?" Wyciągnął go i podniósł: "Piotrze, kiedy wierzyłeś, kiedy mi ufałeś, szedłeś po niemożliwym, szedłeś po wodzie".

Kochani, ta scena jest wspaniałą sceną, ona nam wszystkim jakby wyjaśnia, że każdy z nas, że wszyscy chrześcijanie są szczególnie powołani do chodzenia po wodzie, czyli chodzenia po niemożliwym. A tym niemożliwym jest oczywiście jedno z podstawowych naszych powołań -miłość nieprzyjaciół, która jest niemożliwa po ludzku, miłość krzyża, poradzenie sobie z tymi potwornymi przeciwnościami, które dzisiaj spotykamy, z którymi się ściera świat chrześcijański, a o których sobie mówiliśmy, właśnie z racji Fatimy, tzn. z grzechem odrzucenia Boga. Ten grzech jest straszny... Matka Boża przyszła w 1917 r., żeby przestrzec świat przed tym właśnie grzechem: jeśli się ludzkość nie nawróci, to przyjdzie jedna, druga wojna i komunizm. A ponieważ to nawrócenie nie przyszło, sami na własnych barkach nieśliśmy tragedię - szczególnie II wojny światowej i okresu komunizmu.

I kochani, można by powiedzieć, że Fatima jest w sposób szczególny dziś aktualna, ponieważ nie zgasła, nie zmieniła się przyczyna, dla której przyszła Matka Boża. A więc można by powiedzieć, że grzech odrzucenia Boga wzmógł się jeszcze bardziej i jeszcze bardziej bezczelnie: powiedziałbym, że nie tylko przedstawiciele poszczególnych państw, ale całe parlamenty, na naszych oczach zmieniają Boże przykazania, ustanawiają prawa sami, tak jakby stawiając się na miejscu Boga.

I my nieraz po ludzku jesteśmy jakby bezradni... Pamiętamy może jeszcze jak przed pielgrzymką Ojca Świętego, rok temu, kiedy oddawał świat Miłosierdziu Bożemu, kard. Macharski powiedział takie słowa, bardzo wymowne słowa: "To zło na świecie posunęło się już tak daleko, że żaden polityk, żadna partia, żadna ludzka moc nie jest w stanie tego zła już zahamować". I to widzimy, jesteśmy przerażeni jakby. I dalej kontynuował: "Tylko niezgłębione i wszechogarniające Boże Miłosierdzie - i to przez Maryję". Tak, przez Maryję. Tutaj jest cała nasza nadzieja, tylko mocą Boga i Bożego Miłosierdzia, tylko przez Maryję może zostać zahamowane zło, które już tak bardzo się posunęło w świecie i w Polsce. Dlatego, Kochani, musimy z powrotem z całym sercem zwrócić się do Maryi, do Tej, która jest ideałem miłości stworzenia do Boga. Jak już sobie powiedzieliśmy - ideałem zrealizowanym. Zawsze do ideałów się dąży, ideały są jakby nie do zrealizowania. A tutaj mamy wyjątek - szczególny ideał, bo zrealizowany, miłości człowieka do Boga. I dlatego musimy się w Maryję wpatrywać, kontemplować Ją i razem z Nią Boga. I to właśnie przez różaniec... Ten różaniec zaczął się, jak to pięknie pisze Ojciec Święty w swoim liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae, już w samym Nazarecie, gdy Maryja spoglądała tak czule na oblicze swego Dziecka, Syna Bożego - najpierw oczywiście w Betlejem, a później w Nazarecie.

Ojciec Święty tak pięknie o tym pisze: "Nikt nie oddawał się tak równie pilnie kontemplowaniu Chrystusowego Oblicza jak Maryja. Oczy Jej serca skupiły się w jakiś sposób już w chwili zwiastowania, gdy Go poczęła za sprawą Ducha Świętego, a w następnych miesiącach zaczęła odczuwać Jego obecność i domyślać się Jego rysów. Kiedy wreszcie wydała Go na świat w Betlejem, również Jej oczy cielesne spoglądały jakże czule na

Oblicze Syna. Odtąd Jej spojrzenie zawsze pełne adorującego zadziwienia już nigdy od Niego się nie odwróciło. Wspomnienia o Jezusie wyryte w Jej duszy towarzyszyły Jej w każdej okoliczności, sprawiając, że powracała myślą do różnych chwil swego życia obok Syna. To te wspomnienia stanowiły niejako różaniec, który Ona sama nieustannie odmawiała w dniach swego ziemskiego życia. Wspomnienia, czyli kontemplacja Oblicza, kontemplacja całej Osoby Jezusa. Maryja zawsze z największą wiarą - nie tak jak Piotr, który stracił tę wiarę i zaczął tonąć; Maryja nigdy tej wiary nie straciła - zawsze patrzyła czule na Oblicze swego Syna. I tam wziął początek różaniec. I można by powiedzieć, że nauka tego różańca zaczęła się w Wieczerniku jeszcze przed zesłaniem Ducha Świętego.

Dzieje Apostolskie piszą, że "wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa i Jego braćmi". Trwali, a więc nie tylko odmawiali psalmy, można by powiedzieć, ale ten czas w oczekiwaniu na Zesłanie Ducha Świętego przeżywali bardzo twórczo. Bo przecież można by powiedzieć: Maryja pierwsza o wiele wcześniej przeżyła w pełni, jeszcze bardziej niż oni, zesłanie Ducha Świętego, przeżyła je w chwili Zwiastowania, bo właśnie wtedy za sprawą Ducha Świętego począł się Syn Boży. To, co przeżyła Maryja na sposób mistyczny, jest niewyobrażalne dla nas: jak bardzo była związana z Duchem Świętym. I też jak bardzo dzięki Niemu znała, rozumiała Boże tajemnice. I właśnie wtedy, w Wieczerniku, uczyła Apostołów tych tajemnic. Można by powiedzieć, jakby na nowo przebiegała wraz z Apostołami wszystkie ścieżki Izraela. Wspominała moment, kiedy zwiastował jej anioł, kiedy została Matką Syna Bożego, jak było z Jego urodzinami, jak przeżyła Jego zagubienie w świątyni, jak cudownie wzrastał w nazaretańskim domu, co znaczyły wszystkie przypowieści i tajemnice, o których później nauczał, wreszcie rozpamiętywała o swojej męce pod krzyżem, o mieczu boleści, który przeszył Jej Serce. To była, można by powiedzieć, pierwsza i najlepsza szkoła Maryi, szkoła różańca świętego. I my dzisiaj, Kochani, odmawiając różaniec czyż nie robimy tego samego, co czynili Apostołowie wraz z Maryją? Przecież na nowo każdego dnia odmawiając różaniec, przebiegamy w sercu wszystkie ścieżki Ziemi Świętej i tajemnice z życia Jezusa i Maryi. I tak słuchając i wędrując wraz z Maryją, coraz głębiej rozumiemy, a rozumiejąc, coraz bardziej kochamy i Jezusa, i Maryję, i wszystkich ludzi.

Tutaj widzimy istotę modlitwy różańcowej, tj. nie li tylko werbalne odmawianie "zdrowasiek", ale kontemplacja najgłębsza, najbardziej intensywna Bożych tajemnic i to nie samotnie, ale przez Maryję, wraz z Maryją, niejako na Jej kolanach.

Papież, nasz Ojciec Święty, właśnie w tym duchu tak pięknie powiedział kiedyś: "Oto na kanwie Pozdrowienia Anielskiego przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty z życia Jezusa i Maryi. Układają się one w całokształt tajemnic radosnych, bolesnych, chwalebnych, jakbyśmy obcowali z Panem Jezusem poprzez - można by powiedzieć - Serce Jego Matki.

Tutaj, Kochani, taki może dziwny przykład, ale bardzo mi się podoba, dlatego go przytaczam, choć jest trochę humorystyczny. Otóż niedawno czytałem taką zwykłą historyjkę w prasie, że jedna mama opowiadała swojemu synkowi zawsze bajki na dobranoc. Ale pewnego razu musiała na kilka tygodni wyjechać za granicę i dlatego te bajki nagrała mu na magnetofonie. Powiedziała: "Wiesz, jak mamy nie będzie, to będziesz mógł sobie posłuchać tych bajek i przypomnieć sobie mój głos". I kiedy po kilku tygodniach wróciła, zapytała swego synka: "I jak ci się podobały te moje bajki?"; on stanął naburmuszony i rzucił zdawkowo: "W ogóle mi się nie podobały...". "Dlaczego, przecież takie piękne?" - zdziwiła się. "W ogóle mi się nie podobały, bo magnetofon nie miał twoich kolan, na których mogłem siedzieć, nie miał twoich rąk, które mnie przytulały; nie było mi tak dobrze, jak z tobą" - wyjaśnił chłopiec.

Oczywiście, Kochani, to jest taka scenka z życia. To prawda, w różańcu nie chodzi o bajki, chodzi o najgłębsze tajemnice, ale mam na uwadze tutaj istotę rzeczy, czyli to, że w różańcu nie idziemy sami, ale próbujemy siedzieć na kolanach naszej Matki, bo wszyscy jesteśmy Jej dziećmi, i wpatrywać się w te najgłębsze Boże tajemnice niejako patrząc Jej oczyma, tak jak Ona czule i z wiarą, i z miłością patrzyła na swojego Syna, Boga-Człowieka. 1 dlatego można by powiedzieć, że jest to szkoła Maryi, bo nazwać trzeba ją szkołą; dla jednych jest może przedszkolem, dla drugich szkołą podstawową czy średnią, dla innych jeszcze uniwersytetem. Ale każdy może tam studiować: młody i starszy, przedszkolak i profesor uniwersytetu. Wstęp dla wszystkich jest wolny, bezpłatny, a co ważne, zawsze z nagrodą. A tą nagrodą jest duchowe światło, mądrość, pokój, radość, duchowa harmonia, która płynie z różańca. To są wartości, których świat dać nie może, bo to są wartości nadprzyrodzone, duchowe.

I tutaj znów przywołam taką pewną legendę, która jest nieraz przypisywana Św. Dominikowi. Jest ona bardzo wymowna. Otóż, swego czasu przyszedł do św. Dominika, właśnie tego, który rozpowszechniał różaniec, jakiś młody człowiek który się żalił, że ma problemy z różańcem, że jest on dla niego nudny, że nie potrafi się tak modlić. I wtedy Dominik kazał mu iść do pobliskiej rzeki, wziąć kosz z warzyw, taki jeszcze brudny, i przynieść trochę wody. Dziwne było to polecenie, ale ponieważ mistrz kazał, to młodzieniec poszedł. Przyszedł z mokrym koszem, z którego coś kapało, a Dominik kazał mu iść jeszcze raz, i jeszcze raz, i tak kilkanaście razy. Wreszcie młodzieniec się zdenerwował i rzekł: "Co ty mi każesz, przecież jak ja mogę w koszu przynieść wody?" I wtedy Dominik miał powiedzieć: "Popatrz, a jednak przyniosłeś kilka kropel". "Kilka kropel?..." - zdziwił się. I właśnie podobnie jest z różańcem. Odmawiając różaniec, rozważając jego tajemnice, będziesz kropla po kropli poznawał coraz więcej, rozumiał coraz więcej, a przede wszystkim kochał coraz więcej; kochał Jezusa i Maryję, a kochając, będziesz szczęśliwy, będziesz mocny w wierze, Twoje życie będzie pełne sensu, pełne radości. "A poza tym zobacz, nawet nie zauważyłeś, że twój kosz stał się czysty" - rozważając tajemnice różańcowe, poznając ich głębię i piękno, nawet nie spostrzeżesz się jak twoje myśli będą czyste, pragnienia szlachetne, czyny lepsze. Inaczej będziesz patrzył na ludzi, będziesz ich kochał, odkryjesz prawdziwy sens życia i wejdziesz na drogę zbawienia. To jest różaniec. Te tajemnice są tak wielkie, że my tylko kropla po kropli z nich czerpiemy, ale nawet tyle to jest bardzo wiele w stosunku do niezgłębionych wielkich Bożych tajemnic.

Ks. Stanisław Górski w swojej książce pt. Ona jest z nami na każdy czas tak pisze o różańcu: "Kto odmawia różaniec pobożnie i rozumnie, a więc świadomie medytując, powtarzając słowa i wnikając w treść tajemnic, tego ręce nie mogą zaraz czynić krzywdy drugiemu, nie mogą kraść, bić, wygrażać. Te usta nie mogą złorzeczyć nawet wrogowi, przeklinać, kłamać, mówić obłudnie. Serce takiego człowieka nie może nie kochać, nie może zamienić się w kamień". Nie może! Kochani, tam, w tych rodzinach, gdzie się odmawia różaniec, tam jest przedziwna atmosfera. Ja się przyznam, że gdy nieraz wracam do stron rodzinnych, to moje pierwsze kroki kieruję nie do najbliższej rodziny, ale do mojej ciotki, która ze swoim synem, synową, wnuczkami, codziennie wszyscy razem odmawiają różaniec. Ja specjalnie do nich chodzę, żeby się z nimi pomodlić. Ale jaka tam jest piękna atmosfera, jaki szacunek jeden dla drugiego, jakie ciepło, jaka miłość. Żeby takich rodzin było więcej!

Dlatego kiedyś o. Pio powiedział o różańcu, że "różaniec jest potęgą". Różaniec jest tak potężny jak miecz, który Maryja daje swoim dzieciom, aby bronić ich przed wszelkim złem. A jakże bardzo pięknie kiedyś o różańcu powiedział Pius EX. Nie wiem, czy znamy tą historię, ona jest dosyć znana, ale przytoczę, bo piękna. Otóż w 1854 r. Pius DC ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu NMP, a po jakimś czasie oprowadzał bardzo wybitnych pielgrzymów Watykanu - byli to premierzy państw. I wtedy zadawano mu wiele pytań. Jedno z nich brzmiało: "Wasza Świątobliwość, który ze wspaniałych skarbów Watykanu jest najcenniejszy?" Niektórzy z obecnych myśleli, że może Ojciec Święty wskaże tak wielkie i wspaniałe dzieła jak Pieta Michała Anioła albo może któreś z płócien Leonarda da Vinci, jakieś skarby. Tymczasem Papież sięgnął do kieszeni i wyciągnął różaniec, i trzymając go wysoko w górze pokazał im. I dodał: "To jest największy skarb Watykanu. Właśnie to". I dlatego tak wiele razy nasz Ojciec Święty w tym duchu wołał do wszystkich ludzi, a szczególnie do Polaków: "Bądźcie wytrwali w odmawianiu różańca. Czy to w kościelnej wspólnocie czy w zaciszu waszych rodzin. Modlitwa ta w miarę powtarzanych wezwań połączy serca rozgrzeje płomień domowego ogniska, umocni nadzieję oraz sprowadzi na wszystkich wielki pokój i radość Chrystusa. Dlatego właśnie w oficjalnych wystąpieniach, kiedy przyjmuje różnych wielkich mężów stanu, jak zauważyliśmy, rozdaje różańce. Nawet nasz Kwaśniewski, jego żona i premier Miller też dostali po różańcu. Nie wiadomo czy go odmawiają, ale może im on coś przypomina.

Chciałbym jeszcze takich kilka myśli czy cytatów podać, aby ożywić naszą nadzieję w obliczu tego złą którego dzisiaj doświadczamy - zła odrzucenia Boga w sposób tak ewidentny, gdy tyle krzywdy ludzkiej, tyle przemocy, tyle pogardy dla człowieka i dla Bogą dla dobra. Ludzie chcą żyć tak, jak gdyby Boga nie było. I dlatego ludzie wierzący nieraz trwożą się, co to będzie, bo jeśli za tamte grzech odrzucenia przyszły dwie wojny i komunizm, to jeśli dzisiaj w sposób tak bezczelny się Boga odrzuca, to co może nam grozić? I tutaj chcę przytoczyć jakże prorocze słowa wypowiedziane do Polaków swego czasu przez kard. Hlonda, tego wielkiego poprzednika Prymasa Wyszyńskiego. Kiedy umierał i kiedy Polska była w okowach, kleszczach, kajdanach komunizmu, to powiedział te znane słowa które nieraz były cytowane: "Walczcie i nie upadajcie na duchu, bo zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Maryi". A wcześniej jeszcze bardziej proroczo powiedział - było to 1 lipca 1948 r., kiedy kard. Hlond przebywał na Kongresie Kółek Różańcowych w Krasnobrodzie - takie słowa: "Kiedy patrzę na was, którzyście tu przybyli, by wziąć udział w obradach różańcowych, to przypomina mi się jedna myśl, że . Pamiętajmy, że Boga nikt nigdy nie dosięgnie, a więc nie zwycięży. Nie obawiajcie się złych mocy. Matka Najświętsza da zwycięstwo Kościołowi i nam zgotuje wielkie zwycięstwo, przyszłość wielką i Bożą". Oby te słowa się spełniły jak najszybciej. Ja myślę, że one są dla nas wielką nadzieją i wielką otuchą.

I na koniec jeszcze jedno, drugie zdanie naszego Ojca Świętego, tak wielkiego miłośnika różańca i świadka różańca, Podczas jednej z wizyt Polaków u Ojca Świętego powiedział on:, JJrodzy bracia i siostry, musimy się mocno związać z różańcem, aby nic z tego, co wielkie i sprawiedliwe w Polsce i w nas, nie zginęło. Musimy się bardzo związać tą modlitwą, ażeby człowiek, każdy człowiek, a wraz z człowiekiem cały naród, zachował swoją godność. I jeśli pragniecie choć przez kilka chwil być bliscy sercu Papieża, to łączcie się wszyscy w tej modlitwie różańcowej, w której polecam was wszystkich nieustannie Maryi Pannie. I pragnąłbym, byście wy również mnie polecali Jej w ten sposób". Amen.

 
szkaplerz
Aby otrzymywać materiały formacyjne i informacje
o nowościach na naszej stronie
wpisz swój adres mailowy.

 

 

 
góra strony
  Dokument bez tytułu

 

 
 

Strona Rodziny Szkaplerznej Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych