szkaplerz
rodzina szkaplerzna
szkaplerz
 


Dokument bez tytułu

Czerna, 22 lipiec 2006
ks. abp Stanisław Szymecki

Uczymy się wiary i nadziei od Matki Bożej

HOMILIA

1. Wszyscy zachowujemy w świeżej pamięci majową pielgrzymkę Ojca Świętego Benedykta XVI do Polski. Pamiętamy szczególnie hasło pielgrzymki "Trwajcie mocni w wierze".

Pielgrzymując drogami Jana Pawła II, Papież Benedykt XVI podkreślał, że pielgrzymuje śladami jego wiary. Mówił o tym przy chrzcielnicy wadowickiej, cytując słowa swojego wielkiego Poprzednika: "Tu wszystko się zaczęło, życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła, i studia się zaczęły, i teatr się zaczął, i kapłaństwo się zaczęło".

Tak! Zaczęła się droga wielkiej wiary, życie niezwykłego świadka wiary! Wiary i nadziei!

Zapewne Benedykt XVI miał w pamięci wyznanie wiary, jakie Jan Paweł II złożył wobec milionowej rzeszy młodzieży na placu Św. Piotra w roku 2000. Papież mówił: "trzeba, aby wzrastała i umacniała się wasza wiara w Chrystusa. Tej wierze pragnę dać świadectwo wobec was, młodzi przyjaciele, na grobie Apostoła Pio­tra, którego z woli Bożej jestem następcą jako Biskup Rzymu. Dziś ja, jako pierwszy, pragnę powiedzieć wam, że wierzę mocno w Jezu­sa Chrystusa, naszego Pana. Tak, wierzę, i powtarzam, jak swoje własne, słowa Apostoła Pawła: "Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie" (Ga 2,20).Młodzież przyjęła to wyznanie wiary z ogromnym entuzjazmem i niekończącymi się oklaskami.

Papież wiary, Papież nadziei!

Ten sam Papież mówił też z nieukrywanym smutkiem: "Czło­wiek nierzadko żyje tak, jakby Boga nie było, a nawet stawia same­go siebie na Jego miejscu" (Kraków 18. 08. 2002 r.) i pogrąża się w stan beznadziejności. Benedykt XVI wzorem Jana Pawła II budził wiarę.
I głosił także wielką miłość do Matki Bożej. Mówił:

Najmilsi, potrzebujemy chwil ciszy i skupienia, by wejść; do Jej szkoły, aby Ona nas pouczyła, jak żyć wiarą, jak w niej wzrastać, jak obcować z tajemnicą Boga w zwyczajnych, codziennych mo­mentach naszego życia. Z kobiecą delikatnością i "umiejętnością łączenia wnikliwej intuicji ze słowem pociechy i zachęty" (RM 41). Maryja podtrzymywała wiarę Piotra i Apostołów w wieczerniku, a dziś podtrzymuje Ona moją i waszą wiarę" (Częstochowa, 26. 05. 2006).

I mówił jeszcze do wszystkich, którzy idą za Chrystusem w życiu konsekrowanym oraz w kościelnych Bractwach i wspólnotach:
"Apostołowie w wieczerniku nie wiedzieli, co ich czeka. Byli zalęknieni, obawiali się o swą przyszłość. Przeżywali jeszcze za­skoczenie spowodowane śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa Odczuwali też niepokój po Jego wniebowstąpieniu. Maryja, "któ­ra uwierzyła w słowa powiedziane Jej od Pana" (Łk 1, 45), czuwa­jąc z Apostołami na modlitwie, uczyła ich wytrwałości w wierze. Jej wiara przekonywała, że Duch Święty w swojej mądrości zna dobrze drogę, która ich prowadzi, że można zaufać Bogu, oddając Mu całkowicie do dyspozycji siebie, swoje talenty i ograniczenia oraz swoją przyszłość" (tamże).

2.  "Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła...!"
Błogosławieni jesteście, którzy wierzycie!
Błogosławieni Pielgrzymi, którzy przybywają do Czernej do Matki Bożej Szkaplerznej, by od Niej uczyć się wiary i tego życia, które z wiary się rodzi i jej mocą się kształtuje.
Błogosławieni, wszyscy, których drogąjest nadzieja.

Z wiary bowiem rodzi się nadzieja. Wiara bez nadziei była­by beznadziejna. Nadzieja jest fundamentem tej drogi, która prowadzi do celu, do Boga, do zbawienia. "W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni" (Rz 8,24).

Pełna nadziei "błogosławiona Dziewica szła naprzód w piel­grzymce wiary i utrzymała wiernie swe zjednoczenie z Synem aż do krzyża, przy którym nie bez postanowienia Bożego stanę­ła" (KK, 58). U podstaw bogatej drogi Maryi była Jej wiara i posłu­szeństwo. I ogromna pokora: "Oto ja służebnica Pańska" (Łk 1, 38), i nadzieja wszystkich pokoleń Izraela, które oczekiwały Zbawiciela.
To Ona idzie na czele, ale pozostaje zawsze w cieniu; w cieniu Swego Syna, w cieniu Jego krzyża. Ona dała światu Jezusa. Jedynie On się liczy.

Maryja zajmuje miejsce skromne, ostatnie miejsce służebnicy, jakby miejsce konfesjonału w kościele: Służebnica pokorna, Matka Miłosierdzia, Ucieczka grzesznych, Pocieszycielka strapionych, Matka dzieci słabych i pokornych, Matka z sercem przeszytym, U stop Krzyża stojąca.
Nieustająco powtarzająca: "Zróbcie wszystko, cokol­wiek wam powie" (J 2, 5).

3. Wiara Maryi to wiara Oblubienicy Ducha Świętego. W dniu Zwiastowania przeżyła swoją wiarę z wielkim niepokojem - wiara bowiem to niepokój. Wiara jest pełna pytań - do końca.

Jeżeli wierzę, czy mogę żyć spokojnie? Nie! Nie mogę dozna­wać spokoju, gdy szukam Boga. Czy można żyć spokojnie wobec Tajemnicy? Czy można być bez pytań wobec milczącego Boga?

Scena Zwiastowania jest pełna niepokoju. Jak się to stanie, skoro tylko do Boga należeć chcę. Jak się to stanie, skoro męża nie znam? Kim jest Ten, którego mam stać się matką? Jak się to stanie?

Dalsze losy Tej, która dała Bogu radosną odpowiedź wiary, były zabarwione lękiem, cierpieniem:
"Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy" (Łk 2, 48).

Jak zrozumieć słowa skierowane do zatroskanej matki: "Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?". "Oto moja mat­ka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką" (Mt 12, 48-50).
Pod Krzyżem: To Ona w dniu Zwiastowania, za sprawą Ducha Świętego wyraziła zgodę na wszystko, a więc także na krzyż, na którym Jej Syn umiera i pod którym stoi...

Jeżeli prawdziwie wierzę, nie mogę żyć spokojnie i cieszyć sję jakimś stanem posiadania i bezpieczeństwa. "Niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie'' .

Wierzący - tak jak to czynili słuchacze Apostołów podczas pierw­szego wystąpienia po Zesłaniu Ducha Św. - wciąż stawiają sobie py­tanie: "Co to ma znaczyć?"(Dz 2,12), "cóż mamy czynić?"(Dz 2, 37).

Wierzący nieustannie pyta: Kim jesteś, Panie? Gdzie jesteś? Co mam czynić? Szukam Ciebie!

Wiara Maryi, Oblubienicy Ducha Świętego, pełna niepokoju, niech podtrzymuje we mnie płomień, nadziei.

4.  Wiara była również wiarą Matki.

Wiara jest darem z siebie same§0. Jest miłością czynną, działa przez miłość (por. Ga 5, 6) i dąży do Celu, pełna nadziei.
Maryja jest Matką Pięknej Miłości, tej miłości, która jest darem ze siebie.
Jest Ona Matką nieustającego "Tak": "Fiat voluntas tua!" Niech mi się stanie według słowa Twego!
Miłość poświęca wszystko. Jest oddaniem całego żyCja. Jest oddaniem samego siebie. Bez reszty!
Tak czynili święci. Takie świadectwo dają nam męczennicy, którzy dostąpili łaski całkowitego daru z  siebie.
W Naśladowaniu Jezusa Chrystusa św. Tomasza a Kempie znaj. dują się słowa, które Jezus kieruje do Swoich uczniów: "Tak jak ja nago rozłożywszy ramiona na krzyżu ofiarowałem sam siebie za twoje grzechy Bogu Ojcu, do tego stopnia, że nic nie pozostaw  mnie, czego nie oddałbym w ofierze przebłagalnej Bogu, tak i ty powinieneś codziennie składać siebie dobrowolnie w ofierze czystej i świętej we Mszy tak szczerze, jak tylko potrafisz, ze wszystkimi władzami duszy i serca. Czegóż więcej mogę żądać od ciebie, jak tylko byś usiłował oddać mi całego siebie? Jeśli dajesz mi coś innego niż siebie, cóż mi po tym, nie chcę twojego daru, chcę ciebie samego".
Wiara Maryi to gotowość i dyspozycyjność.
To radosne zdumienie: "Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię"(Łk 1, 48-49).
To entuzjazm i wola coraz większego poświęcenia i oddania. To postawa człowieka, który pragnie zawsze czynić coś więcej!
Nie liczy się czas, nie liczy się trud i zmęczenie!
To dar z siebie!
Taka jest wiara Matki Boga, która nie ustaje w drodze. Taka jest wiara naszego dobrego ludu. Wasza wiara! Taka powinna być wiara tych, których Bóg obdarza posłannic­twem niesienia Dobrej Nowiny światu.

5. Wiara Maryi to wiara wybranej Córy Ojca. "Odkupiona w sposób wznioślejszy ze względu na zasługi Syna swego i zjedno­czona z Nim węzłem ścisłym i nierozerwalnym, obdarzona jest tym najwyższym darem i najwyższą godnością, że jest mianowicie Ro­dzicielką Syna Bożego, a przez to najbardziej umiłowaną Córą Ojca i świętym przybytkiem Ducha Świętego" (KK, 53).
"W ten sposób, od pierwszej chwili poczęcia, czyli zaistnienia na ziemi, należy Ona do Chrystusa, ma udział w zbawczej łasce uświęcającej oraz w tej miłości, która swój początek znajduje w , w Synu Ojca Przedwiecznego, który poprzez Wcielenie stał się Jej rodzonym Synem. Dlatego, za sprawą Ducha Świętego, w wymiarze łaski, czyli uczestnictwa Bożej natury, Ma­ryja otrzymuje życie od Tego, któremu w porządku ziemskiego rodzenia sama dała życie jako Matka. Liturgia nie waha się nazywać Ją Rodzicielką swego Stworzyciela)) i pozdrawiać Ją słowa­mi, które Dante Alighieri wkłada w usta św. Bernarda: . A ponieważ to Maryja otrzymuje w takiej pełni, jaka odpowiada miłości Syna do Matki, a więc godności Bo­żego macierzyństwa - stąd przy zwiastowaniu anioł nazywa Ją <łaski pełną> "(RM 10).
Wiara, to radość dziecka, to radość zawierzenia, to radość na­dziei. To radość nieustannego dziękczynienia.
Tylko prawdziwe dziecko potrafi wyrażać wdzięczność i świe­żość uczuć, i zachwyt wobec Ojca, który jest w niebie: "Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
(Łk 1, 46-47). Słowa hymnu Magnificat są wydobyte z serca naj­lepszego dziecka wobec Ojca. "Kocham dzieci, mówi Bóg...
Kocham dzieci, które dopiero uczą się chodzić i zaczynają mówić.
Kocham dzieci, które zasypiają odmawiając pacierz, i wszystko mylą i mieszają słowa Zdrowaś Maryjo ze słowami Ojcze nasz.
Kocham wszystkie większe dzieci, które otwierają się na świat i dużymi oczami pochłaniają piękno ludzi i każdej rzeczy.
Kocham ich oczy czyste i jasne, pełne uśmiechu.
Kocham dzieci, które pięknie stroją się do kościoła, zabierając książeczkę i różaniec, i parę groszy na tacę.
Kocham wszystkie większe dzieci, które podejmują decyzje na całe życie, wybierając drogę do kapłaństwa.
I te dzieci kocham, które, za przykładem mojej Matki, mówią: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twe­go", i z radością przekraczają progi klasztorne.

Kocham dzieci najstarsze, te pochylone od lat i poruszające się o lasce. Kocham ich twarze pomarszczone. Kocham ich serca wraż­liwe na każdą dobroć.

Tytuły: Dziewicy, Oblubienicy, Matki - są wielkie i ważne w ekonomii zbawienia. Maryja nie przestała mieć Ojca. Zawsze przeżywała radość dziecka.

Kiedy po Wniebowzięciu doznała pełnego oglądania Ojca, a na jej skroniach Ojciec złożył korony królewskie - spróbujmy wyobrazić sobie niewinną i czystą radość Maryi, taką jaka się po­jawia w zachwyconych oczach dziecka.
Szczęśliwy ten, kto do końca swego życia ma ojca i pozostaje dzieckiem:
Ojca w niebie, mówiąc: "Ojcze nasz, który jesteś w niebie..." Ojca w sprawach swojej duszy... Ojca i szafarza Miłosierdzia: "Ojcze, zgrzeszyłem, proszę o po­kutę i rozgrzeszenie kapłańskie..."

6.  Wiara potrzebuje oczu.

Oczami wiary jest nadzieja. Ona to budzi tęsknotę i sprawia, że wciąż wypatrujemy czegoś wielkiego i pięknego, że patrzymy daleko, daleko w stronę Boga i Jego Tajemnic. Ona rodzi w nas kontemplację oblicza samego Boga.
Pragnę na zakończenie przypomnieć piękny tekst Jana Pawła II o oczach Matki Bożej, oczach wiary, otwartych nadzieją: "Maryja jest niedoścignionym wzorem kontemplacji Chrystusa. Oblicze Syna należy do Niej ze szczególnego tytułu. To w jej łonie ukształtowało się, biorąc od Niej również ludzkie podobieństwo, które wskazuje na jeszcze większą z pewnością bliskość duchową. Nikt nie oddawał się równie pilnie kontemplowaniu Chrystusowego oblicza, jak Maryja. Oczy Jej Serca skupiły się w jakiś sposób na Nim już w chwili Zwia­stowania, gdy Go poczęła za sprawą Ducha Świętego; w następnych miesiącach zaczęła odczuwać Jego obecność i domyślać się Jego rysów. Kiedy wreszcie wydała Go na świat w Betlejem, również Jej oczy cielesne spoglądały czule na oblicze Syna, którego owinęła w pieluszki i położyła w żłobie>" {Łk 2, 7).

Odtąd Jej spojrzenie, zawsze pełne adorującego zadziwienia, już nigdy się od Niego nie odwróci. Czasem będzie spojrzeniem pytającym, jak po Jego zaginięciu w świątyni: (Łk 2, 48); będzie to zarazem zawsze spojrzenie prze­nikliwe, zdolne do czytania w głębi duszy Jezusa, aż do pojmowa­nia Jego ukrytych uczuć i odgadywania Jego decyzji, tak jak w Kanie (por. J 2, 5). Kiedy indziej będzie spojrzeniem peł­nym bólu, zwłaszcza pod krzyżem, gdzie będzie to jeszcze w pewnym sensie spojrzenie "rodzącej", skoro Maryja nie ograni­czy się tylko do współudziału w męce i śmierci Jednorodzonego, ale przyjmie nowego syna powierzonego Jej w osobie umiłowanego ucznia (por. J 19, 26-27). W wielkanocny poranek będzie to spoj­rzenie rozpromienione radością Zmartwychwstania, a wreszcie w dniu Pięćdziesiątnicy spojrzenie rozpalone wylaniem Ducha (por. Dzl, 14)"(RVM10).
Moi Drodzy, życzmy sobie takich oczu, które przenikają Tajem­nice Boże. Oczu wiary i nadziei. Amen.

Por. Augustyn, Św., Wyznania, I, 1, Krakó\v 1994( s. 23.

Tomasz a Kempis, Naśladowanie Chrystusa cz. rv~, rozdz. 8, 1.

Janusz Korczak powiedział kiedyś: "Największą moją winą jest, że przestałem

 
szkaplerz
Aby otrzymywać materiały formacyjne i informacje
o nowościach na naszej stronie
wpisz swój adres mailowy.

 

 

 
góra strony
  Dokument bez tytułu

 

 
 

Strona Rodziny Szkaplerznej Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych